KalendarzRolników.pl
PARTNERZY PORTALU
  • Partner serwisu Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi w Warszawie
  • Partner serwisu Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego
  • Partner serwisu Województwo Podlaskie
  • Partner serwisu Krajowa Rada Izb Rolniczych
  • Narodowy Instytut Wolności
  • Partner serwisu KRAJOWY OŚRODEK WSPARCIA ROLNICTWA

WYSZUKIWARKA

Za i przeciw branży futrzarskiej w Polsce – czy racja jest po stronie ekologów?

Opublikowano 13.12.2017 r.
Ostatnio wiele mówi się o likwidacji hodowli zwierząt futerkowych w Polsce. Czy jednak fundacje ekologiczne nie przesadzają? Poznaj za i przeciw branży futrzarskiej w Polsce, sprawdź, czy racja jest po stronie ekologów i warto ulegać nagonce? Zapędy likwidacyjne mogą też przecież dotknąć w przyszłości ferm drobiu, trzody chlewnej i bydła!

Żaden materiał nie dorówna właściwościami użytkowymi naturalnym skórom i futrom (są naturalne, zdrowe i bardzo ciepłochronne). Czy jednak dobrostan i życie zwierząt nie jest ważniejsze? Poznaj za i przeciw branży futrzarskiej w Polsce – czy racja jest po stronie ekologów?


Branża futrzarska w Polsce ma długą tradycję. Fermy futerkowe są u nas prowadzone niemal 200 lat. Hoduje się lisy i norki oraz w mniejszym stopniu jenoty i tchórzofretki. W sumie jest to ponad 8 mln zwierząt futerkowych rocznie i jesteśmy pod tym względem drudzy w Europie (po Danii) oraz trzeci na świecie (po Danii i Chinach). Niemal 100% futer (ok. 10 mln rocznie) idzie potem na eksport na cały świat (w 2016 r. jego wartość wyniosła 1,3 mld zł) i słyną z bardzo wysokiej jakości.

Około 10 tys. osób w Polsce jest zatrudnionych na fermach, a niemal 40 tys. pracuje w przedsiębiorstwach powiązanych z przemysłem futrzarskim (np. garbarnie, transport, przemysł medyczny, hodowcy drobiu i bydła). Branża futrzarska w Polsce sprzyja też niwelacji bezrobocia, jest do tego rentowna i działa bez subwencji czy dotacji.

Hodowcy płacą podatki, podnoszą wartość polskiego eksportu i poprawiają nasz bilans płatniczy. Zwierzęta futerkowe eliminują też problem odpadów poubojowych i masarniczych, bo są nimi skarmiane. Nie jest więc potrzebna ich droga utylizacja i utrzymują się przez to rozsądne ceny mięsa.

Ewentualny zakaz branży futrzarskiej w Polsce stworzy monopol niemieckich firm utylizacyjnych, które już się na to szykują i z pewnością będą windować ceny za usługi, co przełoży się na wzrost cen mięsa i wędlin.

Zagrożeń jest zresztą o wiele więcej.

Zarzuty ekologów i miłośników zwierząt. Postulat likwidacji branży futrzarskiej w Polsce wyszedł od organizacji pro-animals, nie są przecież instytucjami państwowymi i nie mają umocowania naukowego. Wielu dziennikarzy i polityków zwraca uwagę, że finansuje je lobby niemieckich firm utylizacyjnych, chcących opanować polski rynek odpadów poubojowych i masarniczych.

„Ekolodzy” z fundacji pro-animals swoje racje wyłuszczają bez uwiarygodniających recenzji i poparcia naukowców-ekologów, zwykle w czasie brutalnych i wulgarnych demonstracji ulicznych. Twierdzą, że

zwierzęta futerkowe stłoczone są na małej przestrzeni, co powoduje agresję, pogryzienia oraz akty kanibalizmu.

Zamieszczają też w Internecie mnóstwo nieautoryzowanych filmików, ukazujących rzekome krwawe jatki i okrutne warunki na polskich fermach. Zwykle „dowody” te nie pochodzą też wcale z Polski, lecz np. z Rosji, Białorusi, Afryki, czy Chin. Niektóre celowo kręcono na nielegalnych fermach. Wiele spraw trafia potem do sądów, bo prezentują też zdjęcia rzekomo chorych zwierząt, pochodzące faktycznie z podręczników akademickich dla studentów weterynarii. Dowody fundacji pro-animals wcale nie pokazują wiec stanu faktycznego polskich hodowli i kłamliwie manipulują faktami. Odbiera im to wiarygodność!

Co na to hodowcy?

Hodowcy nie mogą zaniedbywać dobrostanu zwierząt, bo prowadzi to do zagryzień, cherlactwa, padnięć, gorszej jakości futer, spadku wartości hodowli i zysku. Właściciele dbają więc o zwierzęta, co potwierdzają kontrole ferm i najwyższa światowa jakość polskich futer. Dobrostan zwierząt jest też podnoszony, a hodowle spełniają wymogi rozporządzeń krajowych i unijnych, odnośnie powierzchni klatek, obsady zwierząt, opieki weterynaryjnej itd. Hodowcy polscy zatwierdzili też dodatkowo etyczny system unijny certyfikacji ferm WelFur, autorstwa naukowców z 7 krajów UE zrzeszonych w FurEurope. Ma on pogłębiać i doskonalić dobrostan zwierząt.

W 2020 r. już wszystkie polskie farmy mają pracować w tym restrykcyjnym systemie hodowli certyfikowanych. Od 2018 r. zacznie też obowiązywać nowy Kodeks Budowlany, dopuszczający tylko nieuciążliwe lokowanie ferm futerkowych daleko od ludzkich siedzib.


Co się stanie, jeśli hodowla zwierząt futerkowych i branża futrzarska zostanie w Polsce wyeliminowana?

Światowy popyt na futra nie spadnie, a jedynie całą produkcję przejmą kraje wschodnie od Ukrainy, po Rosję i Chiny. Zarobią też na tym Niemieckie firmy utylizacji odpadów poubojowych, bo nie możnaby ich wtedy skarmiać zwierzętami futerkowymi. Zaczną też powstawać hodowle nielegalne, nie przestrzegające norm etycznych i sanitarnych.

Wiele krajów UE zakazało co prawda hodowli futerkowych, ale przecież demokracja oznacza wolność gospodarowania i wolny handel. Postulat likwidacji ferm futerkowych, a potem być może też innych zwierząt, zdecydowanie przeczy jednak tym wartościom i może sprzyjać kryzysom ekonomicznym. Decyzja o likwidacji hodowli futerkowych na pewno spowoduje też podwyżkę kosztów utylizacji odpadów rzeźnych, a przez to znaczną podwyżkę cen mięsa.
 

Czy więc opłaca się przenieść hodowle futerkowe z Polski do innych krajów, skoro jako kraj jesteśmy w tym światowym potentatem?

źródła : 1 , 2, 3, 4, 5

 

 

kontakt1.jpg Redakcja KalendarzRolnikow.pl
 
 
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj

Komitet do spraw pożytku publicznego
NIW
Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030
PROO